piątek, 8 lipca 2016

Håkan Nesser - Człowiek bez psa

Grudzień w Kymlinge. Rodzina Hermanssonów zbiera się, by uczcić szczególną okazję: nestor rodu Karl-Erik kończy sześćdziesiąt pięć lat, a jego najstarsza córka Ebba – czterdzieści. Jednak uroczystości nie przebiegają tak, jak się wszyscy spodziewali. Rodzinne spotkanie ma nieprzewidziane, tragiczne następstwa. W przeddzień wielkiego jubileuszu przepada bez śladu Robert – wyrodny syn Karla-Erika, który wbrew woli rodziny wziął udział w kontrowersyjnym reality show Więźniowie Koh Fuk. Następnego wieczoru również bez śladu znika syn Ebby, Henrik. Czy to przypadek, że dwóch blisko spokrewnionych ludzi znika w odstępie zaledwie dwudziestu czterech godzin?
Z tą zagadkową sprawą musi się zmierzyć inspektor kryminalny o włoskich korzeniach, Gunnar Barbarotti, który powoli odkrywa najmroczniejsze tajemnice tej rodziny.




Przeczytałam ostatnio, w wywiadzie z Katarzyną Bondą, ze ten kryminał jest według niej jednym z lepszych, które czytała. Zaintrygowana zaczęłam lekturę. I co się okazało, że dla mnie to był jeden z najsłabszych krymiałów, jakie przeczytałam. Do końca dotrwałam tylko dlatego, że ciągle miałam nadzieję, że autor mnie zaskoczy, w końcu coś się zacznie dziać, a zakończenie będzie prawdziwą perełką. Tak się nie stało, a zakończenie było banalnie przewidywalne. Lektura, którą radzę omijać z daleka, bo po prostu szkoda na nią czasu. 

Oprócz przewidywalności jest po prostu nudno, przez większość akcji nie dzieje się nic. Bohaterowie są dziwni, żaden z nich jakoś szczególnie nie wyróżnia się na tle innych, nikt charakterystyczny nie pojawia się aż do samego końca. Powiem więcej, w większości są oni nawet irytujący, dziwna rodzina, którą spotkało wielkie nieszczęście, a ich decyzje, niekoniecznie związane tylko z tragedią, ale te życiowe, mają niewiele wspólnego ze zdrowym rozsądkiem. Często się zdarza, że mimo słabej akcji prowadzący śledztwo potrafi czy to swoją charyzmą, czy zdolnościami przykuć uwagę czytelnika. Niestety tutaj takiego bonusu nie możemy się spodziewać, bo Gunnar Barbarotti nie jest ani błyskotliwy, ani pracowity, ani pomysłowy. NUDA to słowo, które najbardziej pasuje do tego kryminału i raczej wątpliwe, ze sięgnę po kolejny tom z tym inspektorem w roli głównej. 

2 komentarze:

  1. Była to jedyna książka Nessera jaką czytałam i to dość dawno temu... Była nieco dziwna i tak naprawdę to uważam, że można było zawrzeć to w mniejszej liczbie stron...
    Ale jak na pierwsze spotkanie z autorem to nie było najgorzej, miałam gorsze pierwsze razy...

    OdpowiedzUsuń
  2. Skoro wieje nudą to ja będę omijać tę książkę z daleka.

    OdpowiedzUsuń