poniedziałek, 16 lipca 2012

Maria Nurowska - Anders

Bardzo cenię Marię Nurowską, każdej jej książki wypatruję z niecierpliwością. Bardzo ucieszyłam się, kiedy „Generał” wpadł w bibliotece w moje ręce. Mimo, iż nie przepadam za tego rodzaju książkami, bardziej lub mniej nawiązującymi do biografii, wiem, że w tej formie autorka też się sprawdza, miałam nadzieję na wciągającą lekturę.



Za Wydawnictwem W.A.B.:

„Jakim człowiekiem był Władysław Anders? Polityk, generał, dla wielu wzór poświęcenia w imię najwyższych idei. Zwycięski wódz spod Monte Cassino, który w drodze przez sowieckie łagry wycierpiał tyle samo bólu i upokorzeń, co jego żołnierze. Czerwone maki i biały koń niosący generała nabrały już charakteru symboli.

Z książki Marii Nurowskiej wyłania się także inne oblicze Andersa. Mężczyzny, któremu zabrakło odwagi, aby osobiście powiedzieć żonie, że po 25 latach wspólnego życia związał się z inną kobietą - artystką kabaretową w wieku ich córki. Przywódcy, którego plany nie zawsze były do końca przemyślane, co wielu jego podwładnych kosztowało życie. Polityka niezbyt dobrze znającego się na ludziach, o czym najdobitniej świadczy jego zaufanie do generała NKWD - Żukowa.

Autorka nie odmawia Andersowi wielkości, nie tworzy jednak pomnika. Dokumentując biografię listami i wspomnieniami znających go osób, dąży do wydobycia prawdy o nim we wszystkich aspektach jego życia. Maria Nurowska wielokrotnie udowodniła w swoich powieściach, że potrafi przykuwać uwagę czytelnika. Także i tutaj wykorzystywana przez nią technika zmiany perspektywy nie tylko nie pozwala się znużyć, ale również nadaje książce wiarygodność."



Tę powieść, bo ciężko nazwać ją biografią, przeplatają zdjęcia, oficjalne dokumenty i prywatna korespondencja. Nie do końca wiem, czemu miałoby to służyć - uwiarygodnieniu autorki? O ile zdjęcia przybliżają postać i konfrontują ją z naszymi wyobrażeniami, o tyle dołączone chociażby rozkazy czy nieczytelne listy, służą raczej „zapełnianiu stron” niż wnoszą coś do książki, bo ciężko ją jednocześnie traktować jako dokument historyczny.
Ciekawym zabiegiem jest przedstawienie przez Nurowską równolegle generała w jego życiu zawodowym jak i prywatnym. Zabrakło mi jednak informacji z czasów sprzed wybuchu II wojny światowej - o tym okresie autorka zdecydowanie więcej pisze w kontekście życia rodzinnego. Dużo uwagi poświeca również miłostkom, miłościom i romansom generała. Myślę, że jest to zabieg celowy służący "uczłowieczeniu" tego bahatera i zdjęciu go z piedestału, na króry postawił go naród i historia. Jednak wymienianie licznych romansów i przedstawianie niepochlepbych opinii współpracowników Andersa bardziej go nie znormalni. Może trzeba byłoby bardziej pociągnąć wątek jego relacji z ukochaną córką, żeby pokazać go bardziej ludzkim?
Książka zawiera również korespondencję oraz dialogi, które generał prowadził zarówno ze swoimi współpracownikami jak i wrogami – to co miało urozmaicić lekturę spowodowało chaos i natłok informacji jak dla mnie zbędnych. W pewnym momencie miałam wrażenie, że bohaterem przestał być już Anders, a zostali wszyscy ci, którzy chcieli coś o nim powiedzieć. Do końca nie wiadomo, co jest fikcją, a co faktem – dysonans detali walczy z rozkazami wodzów. Ani to powieść historyczna, ani dokument, tym bardziej nie powieść biograficzna czy obyczajowa, najwidoczniej autorka nie mogła się zdecydować jaka forma będzie najlepsza, więc wprowadziła mało chronologiczny misz-masz, który nie zachęca do lektury.

Moja ocena 2,5/10

PS Jedyne co polecam to wywiad z autorką tutaj

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz