Mała pomorska miejscowość – jedna z tych, w których wszyscy się znają, a plotki rozchodzą się z prędkością światła. Olszany to jeden z domów, o jakich zwykło się mawiać, że mają duszę. Choć znaleźliby się i tacy, którzy prędzej nazwaliby go nawiedzonym…
Matka Julii odziedziczyła Olszany po ojcu, który w tajemniczych okolicznościach opuścił je niedługo po wojnie i wyjechał z kraju. Niejasna historia rodzinnej posiadłości Borowiczów rzuca cień na możliwość sprzedaży dobytku. Kiedy Julię dotyka potężny życiowy kryzys, kobieta wyjeżdża na Pomorze, żeby dać odpocząć myślom i ostatecznie zakończyć sprawę kłopotliwego spadku. Aby tego dokonać, Julia musi poznać prawdę o dziadku, ta zaś nierozerwalnie łączy się z pewną tajemniczą historią z przeszłości.
Olszany to opowieść o tym, jak przeszłość przeplata się z teraźniejszością, a podążanie tropem tej plątaniny może całkowicie odmienić życie. Kobieca książka o rodzinnych sekretach, przyjaźni i miłości, wzbogacona duchem minionych czasów i nutą współczesnego przepychu.
To jest jest już taki czas, że niemal odlicza się dni do wiosny, a że pogoda ostatnio nas rozpieszcza serwując zapowiedź tego, co czeka nas już niedługo także podczas lektury ma się już ochotę na coś lekkiego, w wiosennym klimacie. Akcja powieści Agnieszki Litorowicz-Siegert wprawdzie toczy się latem, ale całość stanowi idealną zapowiedź tego, na co czekamy z utęsknieniem.
O czym jest ta książka? Pierwsze słowo, jakie wpada mi do głowy, które brzmi ciągle nawet po skończonej lekturze to zmiana, czy raczej przemiana... nie tylko głównej bohaterki Julii, która uciekając od zdradzającego ją narzeczonego nie zdając sobie sprawy, czym to się skończy ucieka w przeszłość, ale również starego rodzinnego domu, a którego wszyscy uciekali, a do którego to na przekór wszystkiemu jedzie nasza bohaterka.
Ostatnio mam szczęście do książek o odkrywaniu przeszłości rodzinnych, skrywanych tajemnic oraz odnajdywaniu czegoś tylko dla siebie. Tak jest i tym razem, chociaż muszę przyznać, że tutaj zgodnie z zapowiedzią na okładce akcja ani przez chwilę nie jest oczywista, a nasza bohaterka wprawdzie ucieka przed tym, co się w jej życiu wydarzyło to jednak, do zakończenia może ciut w stylu romansu prowadzi nas jednak ścieżką, która nie jest już tak utarta, jak mogłoby się wydawać.
Julia odkrywając bowiem tajemnice z przeszłości nie tylko swojego dziadka, czy matki, ale również mieszkańców miasteczka, dopasowuje puzzle w wielu układankach sprawiając, ze ani przez chwilę nie jest nudno. Bohaterowie powieści - mieszkańcy miasteczka to postacie często barwne i nierzadko z tak zagmatwaną przeszłością, jak ta w rodzinie Julii. Każdy z nich coś przeżył, czegoś doświadczył, przed czymś ucieka lub o coś walczy.
Dawno nie czytałam powieści, w której tło byłoby tak wyraziste, jednocześnie poprzez postawionych na nim aktorów drugoplanowych nie zasłaniało tego co najważniejsze - zmiany w naszej bohaterce. Jakiej? Zachęcam do lektury i gorąco polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz