poniedziałek, 2 stycznia 2017

Jørn Lier Horst - Gdy mrok zapada

Poznaj młodego Williama Wistinga!

Stavern 1983: Zbliża się Boże Narodzenie, z nieba sypie śnieg. Willia Wisting jest świeżo upieczonym tatą bliźniaków i jeszcze nieopierzonym, ambitnym posterunkowym. Podczas brutalnego napadu ląduje nagle w centrum dramatycznych wydarzeń, ale śledztwo przejmują od niego bardziej doświadczeni funkcjonariusze. Koleżeńska przysługa naprowadza go jednak na ślad innego przestępstwa. Zabójstwa nie tylko jak na razie niewyjaśnionego, ale najprawdopodobniej nawet nieodkrytego. W walącej się stodole stoi stare auto z dziurami po kulach. Wiele wskazuje na to, że jego kierowca nie uszedł ze strzelaniny z życiem. Ta sprawa ukształtuje Williama Wistinga jako policjanta i da mu wiedzę, która będzie mu już zawsze towarzyszyć na drodze kariery: Młodzi idą w przodków ślad.




Ty  razem dość niespodziewanie przenosimy się w przeszłość Williama Wistinga, do początków, można by rzecz, jego kariery jako śledczego. Pracując jako patrolujący ulice początkujący policjant po zgłoszeniu napadu zaczyna prowadzić swoje śledztwo, początkowo nieoficjalnie, z czasem za aprobatą swoich przełożonych. Jednocześnie zajmuje się prywatnie sprawą auta, zaginionego na początku wieku, a znalezionego przez jego wujka kolekcjonera aut w starej, opuszczonej stodole. Okazuje się bowiem, że w aucie widneją ślady po kulach... Czy dokonano tam zabójstwa? To właśnie stara się ustalić młody posterunkowy, którego ambicje sięgają dużo dalej niż tylko na ulice miasta.
W toku śledztwa Wistinga okazuje się, że obie sprawy się łączą. 

Bardzo byłam ciekawa, jak będzie wyglądała taka podróż do przeszłości dobrze znanego nam śledczego z wcześniejszych/późniejszych powieści. Razem z nim cofamy się bowiem do czasów, kiedy żyje jego żona oraz synek, a bliźniaki są bardzo małe. Ciekawy pomysł, chociaż muszę przynać, że sama historia jest zdecydowanie za krótka i po lekturze pozostaje pewien niedosyt.  Pomysł jest jak najbardziej trafiony i gdyby go bardziej rozbudować byłoby jeszcze ciekawiej, tak niestety pozostaje pewne rozczarowanie, jakby autor dawał nam małą namiastkę tego, do czego wcześniej zdążył czytelnika przyzwyczaić. Uchylenie rąbka tajemnicy z przeszłosci niestety nie satysfakcjonuje w pełni, pozostaje wrażenie ukazania tylko części obrazka. Niestety. Z niedosytem czekam na kolejną pełnowymiarową powieść Horsta :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz