poniedziałek, 23 marca 2015

Małgorzata Klunder - Robert i Róża. Niziołkowie z ulicy Pamiątkowej

Lubię książki przyjemne w lekturze i odbiorze, ale takie, które czy to skłaniają do głębszych refleksji czy też wyróżniają się czymś wyjątkowym na tle innych. Taka właśnie jest powieść, którą  wczoraj skończyłam czytać

Róża i Robert, i ich wchodzące w dorosłość dzieci − Gosia (Perełka), Jan Peregryn oraz Elanora Pulcheria, dla swoich po prostu Elka, to główni bohaterowie pierwszego tomu opowieści o rodzinie o wdzięcznym nazwisku Niziołek. Wszyscy czytają książki, a numerem jeden jest zdecydowanie Władca Pierścieni. Na przekór nadmiernej konsumpcji i wyścigowi szczurów, Niziołkowie oddychają atmosferą książek, żyją życiem bohaterów, toczą boje w ich imieniu, sami tworząc niezwykłą historię zwykłej, wielopokoleniowej rodziny. Powtarzając za Autorką, śmiemy marzyć, że Niziołkowie podarują Wam odrobinę uśmiechu i wzruszeń, jednocześnie wnosząc do Waszych domów ciepło i ponadczasowe, niezmienne wartości.






Powieść Pani Małgorzaty jest inna niż wszystkie-zaskakująca, śmieszna, zabawna i przy tym wymagająca! Momentami stanowi wyzwanie dla czytelnika, nawiązując w treści do mnóstwa innych powieści, wierszy i piosenek. Musze przynazać, że było to momentami naprawdę wymagające. Mnóstwo odniesień, dygresji, historii z motywem z innych powieści powodowało, ze trzeba było sobie naprawdę się wysilić intelektualnie i przypomnieć sobie wszystko, co czytało się kiedyś, wcześniej, tak by tylko bardziej skorzystać na lekturze.
Muszę przyznać, ze takie novum bardzo mi przypadków do gustu, chociaż były takie momenty, źe nagromadzenie odniesień było zbyt duże, na czym od czasu do czasu cierpiała akcja, rozgywając się na tle mnogości innych wątków literackich.
Niewątpliwie głównym wątkiem, nazwę do wtrąconym, jest odniesienie do Władcy pierścienia. O ile w rozsądnej dawce było to możliwe do przełknięcia nie-fanów tej trylogii(do których ja się zaliczam), o tyle poświęcenie długiego rozdziału rozważaniom dotyczącym ekranizacji pierwszego tomu i kłótni członków rodziny było dla mnie niestety zbyt męczące.
To tyle, jeżeli chodzi o moje zarzuty, bo poza tym z niecierpliwością czekać będę na kolejny tom przygód członków rodziny Nieziołek, zaintrygowana tym, co wydarzyło się w tej części.
Nietuzinkowe postacie - trochę jakby z Jeżycjady Małgorzaty Musierowicz- zakochani w literaturze, niekonwencjonalni w decyzjach i postępowaniu są moim zdaniem największym atutem tej powieści. Do tego dobre wyważenie przez autorkę i poświęcenie każdemu z nich uwagi spowodowało, że w Poznańskim domu czytelnik mógł poczuć się jak w swoim, zwłaszcza, kiedy sam kocha książki.

A wszystko to okraszone sporą dawką dobrego humoru, słowem przyjemna lektura w niecodziennej odsłonie.

Polecam nie tylko fanom literatury moja ocena 7,5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz