niedziela, 29 grudnia 2013

Monika Szwaja - Matka wszystkich lalek

Na każdą z książek tej autorki czekam z ogromnym zainteresowaniem. dawno żadnej nie czytałam, więc jak udało mi się tą upolować w bibliotece moja radość byla ogromna. 


"Korrigany, małe bretońskie duszki, potrafią porządnie zamieszać w ludzkich losach. Może to jakiś korrigan postanowił zburzyć spokój Claire Autret z maleńkiej wyspy u brzegów Bretanii? 


Wysłał ją w polskie góry, aby tam spotkała dziwną i tragiczną postać Matki Wszystkich Lalek? Kazał jej przewartościować całe swoje dotychczasowe życie?

Pamiętajmy jednak, że korrigany umieją też leczyć rany i naprawić to, co same zepsuły..."


Zapowiedź mówi jednak dużo mniej o książce, niż możemy znaleźć w środku.
Akcja książki toczy się dwutorowo wokół dwóch kobiet, którym w końcu będzie dane się spotkać, chociaż początek bynajmniej tego nie zapowiada, bo zdawałoby się, że nic nie może połączyć młodej kobiety żyjącej na małej wysepce u brzegów Brytanii - Claire i Elżuni, małej dziewczynki, urodzonej przed wojną, mieszkającej na Śląsku.
 Los (autorka ;) ) chciał jednak inaczej - na skutek wielu zawirowań, niespodzianek i zmian w życiu obu z nich Clarie i Elżunia spotykają się współcześnie w malowniczej miejscowości na Dolnym Śląsku i mieszkają w jednym domu - cudownej willi Klara. Jak do tego doszło? Tego nie będę zdradzać, bo perypetie obu bohaterek są interesujące i szkoda byłoby pisać o nich więcej, bo książkę niewątpliwie przeczytać warto. Według mnie bardziej ze względu na postać i losy Elżuni. Niczego nieświadome dziecko, którego życie tak bardzo zmieniło się na skutek włączenia do niemieckiego programu Lebensborn. Polka, którą na siłę zmieniono na Niemkę w rodzinie zagorzałych nazistów, nie przyjmujących do wiadomości prawdy historycznej, dla których Polacy to okupanci a obozy koncentracyjne to wymysł propagandowy. Bardzo ciekawe ujęcie wojennej i powojennej historii - z perspektywy dziecka i młodej osoby, której pamięć o życiu w Polce zostaje z czasem wyparta a jedyna prawda jaką zna to ta, którą przedstawiali jej dziadkowie i rodzice. Czy spotkanie z opiekunką z czasów młodości pomoże Eli odnaleźć prawdę?
Przeczytajcie same - piszę do pan, bo to raczej babska lektura, chociaż nie tak powierzchowna i oczywista, jak mogłoby się wydawać.
Na tle losów Eli, od którego to wątku ciężko mi było się oderwać, losy Clarie, pomimo ciekawego punktu wyjścia są dość przewidywalne i oczywiste. w tym elemencie książka zdecydowanie traci na wartości. Moim zdaniem dużo ciekawsza byłaby to pozycja, gdyby autorka ograniczyła sie tylko do jednego wątku i go rozbudowała. Byłoby ciekawiej.
Bardzo podobało mi się również umiejscowienie -  w przeciwieństwie do większości książek autorki, gdzie akcja dzieje się nad morzem- na Dolnym Śląsku, który to miałam okazje w niewielkim stopniu poznać latem. I gdzie z pewnością wrócę, bo nie sposób nie tęsknić za jakąś tajemnicą, historią, która jest tam aż namacalna.

Moja ocena 7,5/10



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz