czwartek, 1 sierpnia 2013

Yrsa Sigurdardottir - Statek śmierci

"Luksusowy jacht rozbija się przy wejściu do portu w Reykjawiku. Na jego pokładzie nie ma nikogo. Jacht jest własnością Banku Islandzkiego, odkąd poprzedni właściciel  popadł w długi. Co stało się z trzema członkami załogi i czteroosobową rodziną, która weszła na pokład  w Lizbonie? Turyści, którzy zaginęli  wykupili, przed podróżą, bardzo wysoką polisę na życie. Firma ubezpieczeniowa chce mieć pewność, że nie doszło do oszustwa. Do akcji wkracza Tora . Musi ustalić, co wydarzyło się na jachcie pomiędzy Lizboną a Reykjawikiem.


To nie horror. Lub może raczej horror innego rodzaju. Jeśli znalazłeś się na pokładzie jachtu na środku oceanu i nie wiesz, komu możesz zaufać, to horror o którym mówimy."


Z mgieł wyłania się luksusowy jacht i płynie cicho w stronę nabrzeża. Przecina taflę wody i nieuchronnie zbliża się do betonowej ściany. Gdyby na pokładzie był ktoś z załogi, to może usłyszałby wezwania z brzegu i udałoby się jacht wyhamować... Najważniejsza zagadka całej powieści, co się stało z załogą, a zwłaszcza z rodziną pewnego urzędnika bankowego, który miał doprowadzić na Islandię wspomniany statek, który został przejęty od zamożnej i znanej rodziny. Lady K - tak nazywa się ten statek - kryje pomiędzy swoimi burtami tajemnicę zbrodni. Siedem osób (urzędnik z żoną i dwiema córkami oraz trzy inne osoby) zniknęły, a jedyną nadzieją dla trzeciej córeczki i jej dziadków jest odszkodowanie wypłacane z polisy na życie wspomnianego urzędnika - tym zajmuje się w naszej powieści główna bohaterka Thora Gudmundsdottir.

Autorka buduje nastrój, robi to w swoim własnym tempie, powoli, z dbałością o szczegóły i dozując niesamowitości w coraz to większych dawkach. Niestety przez pierwszą połowę książki, zimny pot oblał mnie tylko raz, jak podczas lektury przypomniałem sobie, że nie zamknąłem samochodu na parkingu... (To było mniej więcej w czasie gdy pisarka opisywała czerwoną kredkę którymi dzieci malowały, jako
wyglądającej "jakby krwawiła").

Dopiero później, jak już przywyknąłem do spokojnego tempa, powieść nagle nabiera rozpędu, wydarzenia pojawiały się jedno za drugim i nagle z nudnego rejsu stajemy w obliczu śmierci, a następnie walki o własne życie.

Niestety jestem osobą bardzo niecierpliwą i dla mnie ta powieść powinna się zacząć od połowy (i nie stracilibyśmy nic ze świetnej atmosfery) Stąd moja ocena 7/10







Za możliwość przeczytania powieści dziękujemy Wydawnictwu 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz