środa, 2 stycznia 2013

Urszula Dudziak - Wyśpiewam wam wszystko



Po książkę sięgnęłam bardziej z ciekawości niż sympatii do wokalistki, która pewnie jak większość znałam w zasadzie tylko z utworu PAPAJA.









"KSIĄŻKA ze wspomnieniami Artystki. Niesamowite historie spisane dzięki pamiętnikom pisanym od wczesnych lat młodości. Opowieści przez które przetaczają się niezwykłe osobowości takie jak Jerzy Kosiński, Miles Davis, Sting, Herbie Hencock i wielu, wielu innych. Historia życia, podróży Artystki, jej życie w Polsce a potem przez 20 lat w Nowym Jorku. Zabawna, poruszająca i pełna emocji opowieść. Biografia, dzięki której poznajemy historie współczesnego jazzu, ale także poznajemy wspaniałą kobietę, która mimo wielu trudności tak bliskich każdemu z nas potrafi z humorem i ufnością patrzeć na świat. Poznajemy człowieka zakochanego w świecie, ludziach i życiu. Poznajemy Urszulę Dudziak."

Po lekturze okazało się, że jestem jazzową ignorantką, bo oprócz wspomnianej Papai Pani Ula ma muzycznie do zaoferowania dużo więcej. Książka - wpomnienia nie są poukładane chronologicznie, autorka "skacze" po sworóżnych okresach życia, przepaltając je ciekawymi zdjęciami oraz fragmentami swoich dzienników, spisywanych przez nią od lat.
Ten brak zachowania  sekwencyjności mi osobiście jednak nie do końca się podobał, sprawiał wrażenie chaosu. Autorka jakby zakładała, że czytelnik zna dokładnie poszczególne etapy jej życia, tak, że przeskoki pomiedzy nimi nie powinny być dla czytającego problemem. Dla mnie były, bo nie należałam do tych, którzy śledzili dokonania akrystyczne i życie prywatne Urszuli Dudziak.
Poza tym sama opowieść pełna ciekawostek, anegdot, luźnych wspomnień, odniesień do innych twórców, sportowców i osób znanych. Tak naprawdę nie poznajemy za dużo samej bohaterki, mało Uli w jej wspomnieniach - o ile jeszcze w rozdziałach dotyczących jej dzieciństwa jest tego więcej, to w tych dotyczacych jej młodości i lat późniejszych już tego zabrakło.
Mimo, że autorka porusza tematy dla niej bolesne, trune - jak chociażby choroba nowotworowa, to jednak są to raczej takie przebłyski szczerości na tle całości opowieści.
Z kart wspomnień poznajemy Ulę jako osbe pogoną, otwartą, nnie poddającą się niczemu co ją spotyka, ale raczej zgodnie z tytułem książki Ula niczego tajemniczego nam nie wyśpiewa, tak jaby chciała nam pokazać tylko część siebie. A szkoda, bo jak dla mnie - mimo, że podczas lektury dowiedziąłm się trochę więcej o artystce, to jednak czegoś zabrakło, może zamiast na wspominki o innych i opowiastki z życia trzeba było bardziej postawić na szczerość?

Moja ocena 7/10






2 komentarze: