niedziela, 2 lutego 2014

Martin Abram - Quo Vadis. Trzecie tysiąclecie

Weź smutną piosenkę i uczyń ją lepszą (Take a sad song and make it better - Beatles)

albo weźmy starą opowieść historyczną i umieśćmy ją w kategori sci-fi.

Najpierw zaplanujmy sobie świat, w którym można by było umieścić podstawowe elementy antycznego świata. Po pierwsze, musi być jedno imperium - ok, zrobione, po drugie centralny ośrodek władzy skupiający na sobie "śmietankę" znanego świata - zrobione, a potem jeszcze okraśmy pikanterią i totalną rozwiązłościa seksualną - to też już załatwione, po czwarte system represji religijnych...
Reszta to już drobne szczegóły. Tak jak dla autora szczegółami są kompleksowe zależności ekonomiczne, i inercja tłumu, który raz skosztowawszy wolności nie pozwoli sobie narzucić więzów, w jakiejkolwiek postaci (aczkolwiek, niektóre argumenty autora przemawiające za ruchem zmian mogłyby niestety się sprawdzić)  Najbardziej rozczarowujący dla mnie, posiadającego niejakie ekonomiczne wykształcenie był sposób jednoczenia tego przyszłego świata, ale papier jest cierpliwy.

Pomysły autora szokują, z niektórymi można się nie zgadzać. Można wskazywać duże uproszczenia, skróty i wyciąganie mylnych wniosków z mechanizmów socjalnych, ale nie można powiedzieć, że brakuje w tych pomysłach kreatywności... Dla przykładu, załóżmy sytuację, w której jedna globalna gospodarka przeżywa kryzys i nie pomagają jej miliony reklam nawet w parkach i rezerwatach przyrody, aż pewien człowiek ma genialny pomysł, by ją pobudzić, wcielając w życie przepisy prawne, zmuszające dzieci do rozpoczęcia życia na własną rękę. I mamy koło zamachowe dla gospodarki, od kredytów na domy dla młodych, a kończąc na usługach psychologów dla nieradzących sobie ze swoim życiem...

W Quo vadis mamy historię miłosną. W powieści opisana jest biedna represjonowana chrześcijanka, żyjąca w świecie, w którym przestępstwem jest publiczne przeżegnanie się, i dla której zakochany mężczyzna jest w stanie poruszyć świat i zmienić siebie... W Quo Vadis trzecie tysiąclecie też to tak wygląda.

Powieść czyta się łatwo i przyjemnie, osobiście musiałem sobie robić przerwy, żeby co niektóre frywolne fantazje zaakceptować. Książka wciąga i to wydaje mi się, że lepiej niż nasz polski pierwowzór.
7,5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz