poniedziałek, 27 marca 2017

Hanna Cygler - Tylko kochanka

Lubie powieści Hanny Cygler, bo każda z nich niesie ze sobą jakąś prawdziwą historię, często nieoczywista, ale ciekawą  i intrygującą. Tak było i tym razem.

Tylko kochanka, zawsze inna. Historia kobiety, która nigdy się nie poddaje.
Wszelkie przyjemności hiszpańskiej riwiery, a potem smętna rzeczywistość prowincjonalnego Gniewu. Beztroska i luksusy zapewniane przez kochanka, szwedzkiego milionera, a później ukrywanie się przed komornikiem. Życie Leny obfituje w nagłe zwroty, toczy się pomiędzy skrajnościami. Czy spotkanie z Jakubem, polskim prawnikiem, który zrobił karierę w Londynie, i jego trzpiotowatą córką po raz kolejny odmieni życie Leny i uratuje bohaterkę z sytuacji, zadawałoby się, bez wyjścia?

Książka Hanny Cygler jest opowieścią o silnej, choć wrażliwej kobiecie, która zawsze, wbrew wszystkim i wszystkiemu, starała się iść przed świat własną drogą. Ale też historią pokomplikowanych losów polskich emigrantów, którzy w Anglii, Hiszpanii czy Niemczech szukali lepszego życia i miejsca na świecie, które mogliby uznać za własne. I oczywiście opowieścią o miłości. Niejednej.



Tym razem autorka przedstawia nam postać Leny/dawniej Magdaleny, kobiety, która ma za sobą wydawałoby się barwne życie u boku bogatego kochanka, który spełniał każdą jej zachciankę przez ponad 15 lat. Poznajemy ją jednak w domu rodzinnym, przekształconym w pensjonat, którego jak się okazuje jedynym gościem jest Jaku - zagubiony życiowo prawnik z Londynu...Jak się tu znalazł, czy pobyt w tym uroczym, chociaż plajtującym hotelu spowoduje zmianę w jego życiu? Czy Lenie uda się uratować upadający biznes? I czy tych dwoje połączy coś więcej niż wspólna kawa.

Mogłoby się wydawać, że będzie to ckliwa opowieść miłosna jakich wiele...tymczasem okazuje się, że autorka ma do zaproponowania coś więcej niż ckliwa opowiastka o powiązaniu losów dwójki z bagażem doświadczeń, po przejściach i aktualnie znajdujących się nad krawędzią. To również historia dwóch dziwnych związków, które nie zawsze szczęśliwe zaprowadziły Lenę i Jakuba właśnie do tego miejsca. To historia o niezwyklej kobiecie, która nigdy się nie poddaje. To w końcu obyczajowa opowieść o dorastaniu w czasach przemian, otwarcia na różne możliwości i swoistych ucieczek na Zachód. To w końcu historia tajemniczych listów znalezionych przez główną bohaterkę w starej ramce ze zdjęciem. I tak okazuje się, że zwykła opowieść staje się wielowątkowa i wielu czytelnikom daje możliwość odkrycia czegoś innego. Całość niestety moim zdaniem psuje trochę zakończenie, dość przewidywalne, żeby nie powiedzieć banalne. Tym niemniej warto. Polecam.

wtorek, 21 marca 2017

Bernhard Aichner - Dom śmierci

Hotel, który od dwudziestu lat stoi pusty.
Zbiegła zabójczyni.
Koszmar, który nie ma końca.

Podczas ekshumacji na innsbruckim cmentarzu dochodzi do makabrycznego odkrycia: w jednej z trumien znajdują się dwie głowy i cztery nogi. Śledczy szybko ustalają, że w trumnie ukryto części ciała zaginionego dwa lata wcześniej aktora. Wniosek nasuwa się sam – doszło do zabójstwa, a sprawcą może być tylko jedna osoba: Brünhilde Blum, właścicielka zakładu pogrzebowego, który dwa lata wcześniej organizował feralny pochówek. Lecz Blum znika…









Mam bardzo mieszane odczucia co do tej książki. Z jednej strony nie czytałam pierwszej części serii, co mi momentami przeszkadzało, bo dopiero gdzieś w połowie główna bohaterka odkryła część tajemnic. Z drugiej jako osobna całość z dobrze skonstruowaną akcją i ciekawą narracją - jakby odwróconą, przewrotną, ciekawą - sanowi zamkniętą całość i pomimo nawiązań do przeszłości spójną. Dodatkowe brawa dla tłumacza - myślę, że dobre tłumaczenie zapewniło dobry odbiór przy tak specyficznej narracji. 

Wyobraź sobie, ze nagle widzisz swoje zdjęcie w gazecie, jest to o tyle dziwne, ze to zdjęcie z wystawy, na której pokazywane są spreparowane ludzkie zwłoki... tak zaczyna się ta historia... a wraz z rozwojem akcji, gdy nasza bohaterka postanawia rozwikłać zagadkę okazuje się, że ona sama skrywa mnóstwo mrocznych sekretów z przeszłości, które lepiej było pozostawić w ukryciu, tymczasem one wychodzą na światło dzienne...
Momentami makabryczny, przerażający, ciągle zastanawiasz się czy prawdziwy obraz zbrodni, śmierci oraz zbrodni przekazuje nam autor wraz z kolejnymi rozdziałami. Wydaje ci się, że to już maksimum przerażenia.. poczekaj do kolejnego rozdziału... 

Niestety obraz całości psuje zdecydowanie główna bohaterka, dla mnie irytująca, nieprzewidywalna i dziwnie się zachowująca - tak, ze jej decyzje są dla mnie zupełnie niezrozumiałe. Stąd u mnie problem z jednoznaczną oceną, bo sam pomysł, nowatorskość narracji oraz poziom budowania napięcia jest super, to postawa głównej bohaterki powoduje, że ma się ochotę niejednokrotnie ochotę przerwać lekturę. A szkoda. 

piątek, 17 marca 2017

Krystyna Mirek - Szczęśliwy dom i Rodzinne sekrety

Dom Heleny i Jana, położony na przedmieściach Krakowa, otoczony jabłoniowym sadem jest bezpieczną przystanią, do której zawsze mogą wrócić ich cztery, dorosłe córki. Z ganku można zejść prosto do ogrodu, jabłonie szumią łagodnie, rodzą piękne dorodne jabłka i trwają. Każda z czterech córek, Maryla, Gabrysia, Julia i Aniela może w każdej chwili schronić się w jego przytulnym wnętrzu. 
Maryla to samotna czterdziestolatka, mama dwóch chłopców, którzy pilnie potrzebują męskiej ręki. 
Gabrysia stara się o dziecko, za wszelką cenę.
Julia to młoda właścicielka przychodni weterynaryjnej. Jej narzeczony jest idealny, a rodzina kibicuje ich szczęściu. Ale czy to faktycznie miłość życia Julii? 
Anielka, najmłodsza z córek, samotnie wychowuje córeczkę. Nikomu nie zdradziła, kto jest ojcem jej dziecka. Zamierza być szczęśliwą singielką i odrzuca wszelkie propozycje spotkań z mężczyznami.
Jan, dżentelmen starej daty, właściciel małej księgarni stworzył piękny dom. Dla ukochanej żony i córek. Ale po latach widzi, że coś się w tym pięknym planie nie zgadza. Dzieci, które wyrosły w tak niezwykłej atmosferze nie potrafią dobrze ułożyć sobie życia. Córki błądzą i wciąż podejmują złe decyzje. Dlaczego?
Czterdziesta rocznica ślubu zbliża się wielkimi krokami. Uroczystość, która miała być wielkim, radosnym wydarzeniem zmieni życie wszystkich członków rodziny. Czasem los prowadzi nas swoimi drogami, drwi z planów i celów, jakie sobie wyznaczamy. Bywa, że tajemnice z przeszłości nie dają o sobie zapomnieć i kładą się długim cieniem na życiu całej rodziny. Szczęściarzem jest ten, kto ma zawsze dokąd wracać. Do szczęśliwego domu, który pozwoli przeczekać każdą burzę i da swoim mieszkańcom siłę do kolejnego kroku. Bo z każdej sytuacji jest wyjście, trzeba je tylko odnaleźć.


Otoczony jabłoniowym sadem dom rodziny Zagórskich znajduje się w niebezpieczeństwie. Kłopoty finansowe zmuszą Jana seniora rodu i właściciela księgarni do podjęcia dramatycznych decyzji. To zapoczątkuje rodzinną rewolucję. Jego córki bowiem zainspirowane jego postawą postanowią również zawalczyć o to, na czym im najbardziej zależy. Aniela, samotna mama, ruszy na poszukiwanie ojca swojego dziecka. Maryla wreszcie zrozumie, dlaczego żaden jej związek nie trwa dłużej niż kilka tygodni. Spokój domu Zagórskich zachwieje się od nagłych wydarzeń, a wyjaśnione
tajemnice z przeszłości będą ranić. Czy kochająca się rodzina znów okaże się drużyną zdolną stawić czoła nowym wyzwaniom? Czy spełni się marzenie o spokojnie pitej herbacie na drewnianym ganku z widokiem na piękny sad?






Niby nie ocenia się książek po okładkach, ale te z serii Jabłoniowy sad są bardzo kuszące :) Do tego w licznych rekomendacjach umieszczanych na okładce jest odwołanie do Jeżycjady Małgorzaty Musierowicz. Te dwa aspekty sprawiły, że poczułam się naprawdę zainteresowana zawartością.
A co w środku?
W środku  to przede wszystkim jedna duża historia rodzinna, z wieloma aspektami rodzinnego życia. Co najważniejsze nie jest to lukrowana historia opowiadająca bajkę ulokowaną we wspołczesności. Na całe szczęście córki Zagórskich - wszystkie cztery - to kobiety mimo, że inne od siebie do borykające się z życiowymi problemami, które spotykają każde z nas. Z drugiej strony autorka znalazła w tym wszystkim umiar, z jednej strony życie, z drugiej żadnego przerysowania i sztuczności, rozdmuchiwania problemów itp. Wszystko jest po prostu normalne. I tak anprawde ciężko stwierdzić, która z bohaterek - córek - wzbudza największą sympatię. Każda z nich bowiem ma swoje wady, zachowania irytujące oraz zalety. Barwny korowód postaci to nie tylko córki, ale również rodzice - Jak księgofil, właściciel księgarni, dla którego dodatni bilans jest zdecydowanie mniej ważny niż podana klientowi w odświętnej filiżance herbata, własnoręcznie skomponowana, jego żona - prawdziwa matka Polka, która swoich najbliższych zawsze kusi dobrym ciastem. Jest jeszcze jej siostra  - cenna obserwatorka życia i nieodzowne wsparcie dla młodych kobiet. Autorka ma w zanadrzu również całkiem sporo rodzinnych tajemnic i sekretów, które w całkiem nieoczekiwanym czasie wychodzą na światło dzienne. Ciepła, przyjemna historia pozwalająca oderwać się od codzienności. Może momentami - zwłaszcza w drugiej części ciut przegadana, ale niezmiennie poprawiająca nastrój normalnością i ciepłym przesłaniem.

wtorek, 14 marca 2017

Remigiusz Mróz - Behawiorysta

Zamachowiec zajmuje przedszkole, grożąc, że zabije wychowawców i dzieci. Policja jest bezsilna, a mężczyzna nie przedstawia żadnych żądań. Nikt nie wie, dlaczego wziął zakładników, ani co zamierza osiągnąć. Sytuację komplikuje fakt, że transmisja na żywo z przedszkola pojawia się w internecie.

Służby w akcie desperacji proszą o pomoc Gerarda Edlinga, byłego prokuratora, który został dyscyplinarnie wydalony ze służby. Edling jest specjalistą od kinezyki, działu nauki zajmującego się badaniem komunikacji niewerbalnej. Znany jest nie tylko z ekscentryzmu, ale także z tego, że potrafi rozwiązać każdą sprawę. A przynajmniej dotychczas tak było…

Rozpoczyna się gra między ścigającym a ściganym, w której tak naprawdę nie wiadomo, kto jest kim





To moje pierwsze spotkanie z osławionym Remigiuszem Mrozem. Jak to w przypadku super zachwytów i olśnień oczekiwania są spore, bo w końcu płodność twórcza i fenomen literacki zobowiązują.

Muszę przyznać, że ta lektura to taka dla mnie sinusoida od zachwytu do rozdrażnienia. Z jednej strony mamy dobrze skonstruowaną, przemyślan, dopracowaną akcję, która de facto trzyma w napięciu do samego końca. Z drugiej mnóstwo rzeczy, wątków i osób  jest w tej powieści drażniących. Począwszy od samego głównego bohatera, który zdeprecjonowany przez policję i prokuraturę poprzez nie do końca prawdziwą historię z przeszłości - zdecydowanie niewspółmierną jeżeli chodzi o zawodowe wykluczenie - ciągle gotowy jest za wszelką cenę pomagać swojej następczyni i wychowance. Bez względu na cenę, jaką za to poniesie, a ta okazuje się być wysoka. 
Mamy również w centrum wszystkiego psychopatę, który w sposób iście amerykański manipuluje Gerardem Edlingiem, wplątując byłego prokuratora w swoją grę. Z jednej strony genialny behawiorysta, z drugiej podatny na swoiste naciski i uwarunkowania zewnętrzne człowiek. Taki dysonans powoduje, że  ciężko go jednoznacznie ocenić i równie ciężko darzyć sympatią. Ot, po prostu bohater jakich wielu. Na tle misternie zaplanowanej przez psychopatę intrygi staje się jakiś blady i nie wystarczająco wyrazisty. 

Jestem ciekawa jak na tle innych osławionych książek serii autora wypada "Behawiorysta". Pozostaje mieć nadzieję, że gorzej. 

poniedziałek, 13 marca 2017

Klasyka w nowym wydaniu Gabriela Mistral - Śpiąca Królewna i Czerwony Kapturek

Byłam bardzo ciekawa co nowego jeżlei chodzi o klasykę może zaproponować nieznana mi autorka. Co jeszcze można wyciągnąć/wycisnąć z klasyków interpretowanych i ilustrowanych na tysiące różnych sposobów od początku ich powstania.
Tym razem świeże spojrzenie na dwa klasyki zaproponowało wydawnictwo Nasza Księgarnia podejmując się innej interpretacji "Czerwonego Kapturka" i "Śpiącej Królewny".
Tym razem mamy przede wszystkim twardą oprawę, taką w stylu stricte eko, która bardzo fajnie sprawdza się przy wieczornej lekturze, ale niestety boleśnie rani. Mamy też.
Po drugie mamy w obu przypadkach dość charakterystyczną, nie przesadnie kolorową grafikę. W "Czerwonym Kapturku" jak dla mnie dość kanciasta, a w "Śpiącej królewnie" hmm rozmytą.
Niestety żadna z nich nie przypadła mi specjalnie do gustu, ale to kwestia bardzo indywidualna.
Forma, w którą ubrane są historie tym razem jest wierszowana, ale taka określiłabym ją dla wymagających lub/i starszych dzieci, bo dla maluchów słownictwo dobrane do przekazu będzie zdecydowanie zbyt ambitne i po prostu go nie zrozumieją. Dużo wyszukanych słów, często im nieznanych.



Dla tych, którym klasyka jest znana/lubiana to fajna propozycja, pewne nowatorskie podejście do kanonu, dla tych, którzy go poznają polecam zdecydowanie zacząć od wersji bardziej przystępnej.


Czerwony Kapturek- Gabriela Mistral Paloma Valdivia

Niezwykłe wydarzenie literackie! Klasyczne baśnie – "Czerwony Kapturek", "Śpiąca królewna", "Kopciuszek", "Królewna Śnieżka w domu siedmiu krasnoludków" – opowiedziane prawie sto lat temu przez chilijską poetkę noblistkę Gabrielę Mistral, nowocześnie zilustrowane przez młodych artystów, przełożone przez Krystynę Rodowską, wybitną tłumaczkę i poetkę. Wiersze napisane z ogromnym wyczuciem, ale bez słodzenia czy łagodzenia oryginału, nawiązują do wersji Charlesa Perraulta lub braci Grimm. Każda książka to edytorska perełka, co potwierdzają liczne nagrody, między innymi Honorowe Wyróżnienie w kategorii "Nowe horyzonty" na Międzynarodowych Targach Książki dla Dzieci w Bolonii w 2014 roku.



Śpiąca Królewna Gabriela Mistral Carmen Cardemil


Niezwykłe wydarzenie literackie! Klasyczne baśnie – "Czerwony Kapturek", "Śpiąca królewna", "Kopciuszek", "Królewna Śnieżka w domu siedmiu krasnoludków" – opowiedziane prawie sto lat temu przez chilijską poetkę noblistkę Gabrielę Mistral, nowocześnie zilustrowane przez młodych artystów, przełożone przez Krystynę Rodowską, wybitną tłumaczkę i poetkę. Wiersze napisane z ogromnym wyczuciem, ale bez słodzenia czy łagodzenia oryginału, nawiązują do wersji Charlesa Perraulta lub braci Grimm. Każda książka to edytorska perełka, co potwierdzają liczne nagrody, między innymi Honorowe Wyróżnienie w kategorii "Nowe horyzonty" na Międzynarodowych Targach Książki dla Dzieci w Bolonii w 2014 roku.








środa, 8 marca 2017

Sat-Okh - Biały Mustang

Od zawsze fascynowała mnie mitologia, Wielki Panteon nowych bóstw, przebiegłych i walczących o swoją potęgę... I pewnie każdy z nas zna Parandowskiego, Największe i najmocniejsze bóstwa, Olimp, podstawy drzewa genealogicznego, a tymczasem gdy sięgniemy do wierzeń zza oceanu... To oprócz Wielkiego Manitou nic tak naprawdę nie wiemy o wierzeniach Indian.

Problemem jest mnogość i rozległość wierzeń z jakimi musimy się zmierzyć, to już nie jest kilka wysepek wśród których możemy podróżować i są oddalone od siebie maksymalnie o kilka dni żeglugi (pomijam fakt powrotu spod Troi - chłopaki trochę zabalowali). Tutaj mamy cały kontynent... I całe wieki historii - otóż jeśli weźmiemy pod uwagę, że wiele z historii przytoczonych przez autora powstało już po kontakcie z Białym człowiekiem to by stać się znawcą musimy przebrnąć przez wiele niewiadomych, niestety niespisanych i ukrytych w mrokach dziejów.

Przekazy ustne mają to do siebie, że tak naprawdę nigdy nie poznamy ani dat powstania, ani oryginalnych wersji. A jeśli napotkamy postać Białego Człowieka w treści, możemy jedynie domniemywać, że ballada powstała po tzw Odkryciu Ameryki. Ok, a co z tak podstawowym problemem jak stworzenie słońca w którym udział brały duchy czterech różnych "ras"? A może to właśnie rdzenni mieszkańcy odkrywanej Ameryki, na długo przed pojawieniem się Białego wiedzieli o istnieniu i jego, jak i braci z żółtą lub czarną skórą?

Część z tych historii przypada do gustu od razu, część wymaga przemyśleń, jednak wszystkie są wzbogacone w piękną narrację, a ilustracje stylizowane na autentyczne indiańskie ryciny pomagają w odbiorze i przeniesieniu się wśród niedźwiedzi grizzly, szumiących strumieni i zieleniących się sosen.

Jesteśmy przyzwyczajeni do moralizatorskich opowieści z naszego kręgu kulturowego sięgającego korzeniami starożytnej Grecji - mieliśmy tu dylematy moralne (trudne) wobec których nie jeden polegał, ale problemy były postawione jasno i czytelnie, w wierzeniach Indian same problemy nie były przedstawiane wprost - cała interpretacja odbywała się w głowie słuchacza. Tu liczy się właśnie interpretacja, a nie wybór, tu uczymy się myśleć i jednać z naturą...

Moją ulubioną opowieścią jest historia wielkiej miłości do pozoru - Leniwy wiatr południa - Shoondasi wzdychał do pięknej dziewczyny na prerii. Lecz był zbyt tłusty i leniwy by do niej podejść, a ta okazała się jedynie mleczem i gdy przekwitła, dmuchawiec rozleciał się pod wpływem westchnięć Shoondasi...

A teraz zagadka:
który z narodów miał wśród swoich wierzeń "Kobietę moszczącą drogi" ?




Zbiór klasycznych baśni i legend z Ameryki Północnej. Przedstawia świat Indian, ich życie, wierzenia oraz obyczaje. Książka zalecana jako lektura dla szkoły podstawowej.

poniedziałek, 6 marca 2017

Georia Cherry, Martin Haake - Atlas miast

Książki rysunkowe to propozycja, która od dłuższego czasu cieszy nie niesłabnącym powodzeniem. Dając najmłodszym możliwość poznawania świata w wielu aspektach w sposób dla nich przystępny, nie epatując zbytnio nawałem informacji, które najmłodszych mogą przytłoczyć, czyniąc tym samym pozycje mniej atrakcyjną.

Najnowszą propozycją wydawnictwa Nasza Księgarnia jest Atlas miast. Stanowi on zaproszenie dla najmłodszych do podroży tym razem przez największe - głównie stolice - miasta świata. Podróż zaczynamy od Europy , przenosząc się kolejno na pozostałe kontynenty. To, co rodzicowi rzuca się w oczy to zdecydowana przewaga miast skandynawskich ;).

Każdemu miastu poświęcono 2 strony - zawierające króciutkie wprowadzenie, z najważniejszymi informacjami, w tym flaga oraz ilością mieszkańców. Niektórzy odkrywcy lubią bowiem takie ciekawostki. Później  poprzez obrazki na obu stronach autor proponuje wycieczkę po mieście zapraszając w najciekawsze, czy tez najpopularniejsze miejsca danej metropolii. Do tego dokłada mnóstwo symboli, pomników, zabytków, często również postaci związanych z danym miejscem. Książka kolorowa, ciekawa, z mnóstwem detali. Każde miasto odróżnia od poprzedniego i następnego również gama kolorów użyta do jego zaprezentowania. Fajna propozycja dla ciekawych świata i małych podróżników 3+, spokojnie zaciekawi również i starszych/bardziej wymagających czytelników.



Przeżyj MIĘDZYNARODOWĄ PRZYGODĘ z tym ilustrowanym atlasem 30 MIAST z całego świata.

Poznaj SŁYNNYCH LUDZI, ZNANE BUDYNKI, OŚRODKI KULTURY oraz MIEJSCA PRZYJAZNE DZIECIOM dzięki temu szczegółowemu przewodnikowi, który zapewni wiele godzin dobrej zabawy zarówno dzieciom, jak i dorosłym.

Odwiedź z książką następujące miasta: Lizbona, Barcelona, Londyn, Amsterdam, Paryż, Rzym, Berlin, Helsinki, Oslo, Kopenhaga, Sztokholm, Ateny, Stambuł, Praga, Budapeszt, Moskwa, Montreal, Toronto, Chicago, Nowy Jork, San Francisco, Meksyk, Rio de Janeiro, Buenos Aires, Warszawa, Hongkong, Tokio, Seul, Mumbaj oraz Sydney.

niedziela, 5 marca 2017

Astrid Lindgren - Dzieci z ulicy Awanturników

Zbiorowe wydanie dwóch książek o przygodach kapryśnej, upartej i pełnej fantazji Lotty: „Dzieci z ulicy Awanturników” oraz „Lotta z ulicy Awanturników”, po raz pierwszy z kolorowymi ilustracjami Ilon Wikland.

Tatuś Lotty mówi, że zanim pojawiły się dzieci, w ich domu było całkiem spokojnie. Dopiero potem zrobił się harmider. Rzeczywiście, Lotta, Jonas i Mia-Maria potrafią narozrabiać jak mało kto! Tę bystrą trójkę i ich przygody pokocha czytelnik w każdym wieku.


Jeżeli w dzieciństwie twoją ulubiona książką były "Dzieci z Bullerbyn" musisz teraz sięgnąć po "Przygody dzieci z ulicy Awanturników". Oczywiście celem przedstawienia własnemu potomkowi przygód trójki rodzeństwa, które przeżywa różnorakie przygody znane chyba każdemu rodzicowi z autopsji, bardziej lub mniej. Jonas, Mia i Lotta przenoszą nas z jednej strony we wspaniały świat dzieciństwa znany nam rodzicom ze wspomnianej powyżej książki Astrid Lindgren. 
Czytając dziecku masz wrażenie, ze wraz z nim przenosisz się w czas beztroski - zabawy z rodzeństwem i przezywania różnorakich dziecięcych przygód. Z drugiej sentymentalnie powracasz, do czegoś, co kojarzy ci się z dawnymi latami. Dziecko/dzieci wraz z tobą przezywają po raz pierwszy lekturę inną niż wszystkie, bo fenomen powieści autorki nie przemija pomimo upływu lat. Inne wydanie, inne ilustracje, klimat ciągle niezmienny. Ta magia, która kiedyś stała się twoim udziałem teraz zaprasza najmłodsze pokolenie, mając szansę pozostać w ich sercach na zawsze. 
Do tego pokazuje im często sytuacje i wydarzenia znane z ich życia, co dla mnie cenne przede wszystkim życie z młodszym rodzeństwem i różne trudności/ograniczenia z tego wynikające dla ciut starszych dzieci. Daje im możliwość przekonania się, że nie tylko im jest trudno, ale można z nawet najbardziej niesfornym młodszym rodzeństwem dać sobie radę. 
Polecam dla rodziców i dla dzieci!

czwartek, 2 marca 2017

Marcin Przybyłek - Orzeł Biały



Jest rok 2057. Wskutek działań ubocznych N-Genu, leku hamującego starzenie się, ludzie przemieniają się w zielone, żądne krwi istoty przypominające orków. Zniszczona zostaje technologiczna infrastruktura globu, tkanka społeczna rozpada się i przeobraża. Ostatnią enklawą ludzkości jest Polska. Twierdza Polska. W niej dzielni woje doborowych oddziałów piechoty zmotoryzowanej, w tym batalionu „Orzeł Biały”, będą musieli stawić czoło nie tylko zalewowi Zielonoskórych, ale i swoim słabościom, w tym brakowi higieny, który szczególnie doskwiera sierżantowi… Ale nie uprzedzajmy faktów.

Wojna to temat bardzo intrygujący, wszyscy wiedzą, że wojna przynosi ból i stratę, a jednak tak bardzo do niej dążymy...

(Wojna cz. 1)

Ostatnio trafiło do mnie kilka książek mniej lub bardziej sci-fi dotyczących wojny. Pierwszą z nich był Orzeł Biały Marcina Przybyłka.

Jej... aż nie wiem od czego zacząć.

Założyłem sobie kiedyś sztywny podział na książki fantasy i książki since fiction. Jedno to magia, czary, niesamowite stwory, a drugie to nauka, kosmos i przyszłość. Zdaję sobie sprawę, że ten podział jest sztuczny i jest mnóstwo pozycji, które się mogą wzajemnie przenikać (przykład - naukowe wyjaśnienie umiejętności postrzeganych jako magia). Pan Marcin zrobił to trochę inaczej.
Z góry przepraszam, jeśli komuś popsuję lekturę zdradzając o czym ona jest.

Otóż w Orle Białym mamy Orków! Takich warhammerowopodobnych Zielonoskórych. Tyle, że zielonoskórzy nie są inną odrębną rasą stworzoną przed wiekami, tylko zostali stworzeni przez samych ludzi, albo ich żądze do wiecznej młodości. Pewna szczepionka, która miała być lekiem na starość i dzięki której ludzkość zdobywała się na realizację najskrytszego marzenia, okazała się być mutagenem, który przekształca ludzi w Orków... Oczywiście o tym skutku ubocznym ludzkość dowiedziała się jak już było za późno.

Naiwne ? (but wait, there's more) Pominę fakt, że mutacja objawiła się w najdogodniejszym momencie, kiedy większość globu była już 'zaszczepiona'. To główny wątek, ale naiwnych wprowadzeń mamy więcej - otóż wyobraźcie sobie, że zacofany ciemnogród w Polsce - ten (powiedzmy, który teraz zwalcza WOŚP) nurt w polskim życiu prywatnym i politycznym, poprzez odrzucenie chorych idei wiecznej młodości, które są wbrew Bogu i naturze, uchronił nasz kraj (i tylko nasz) przed zatraceniem ludzkości i wartości humanitarnych (sic!)
(you think its a greenskin ? nope, it's just Chucktesta)

Dalej! Dalej!

Jedną z bardziej rozbudzających wyobraźnię rodaków jest idea Wielkiej Polski (a kiedy byliśmy wielcy? no za króla... yyy... tego z mieczem i...) to, może Polska będzie wielka jak przywrócimy monarchię? Feel free - Pierwszy król okazał się też niezwykłym ekonomistą, który pchnął gospodarkę - nadał jej tempa w świecie ograniczonego dostępu do zasobów spoza granic kraju...


Ech...
Powieść kreowana jest na pokazywanie fragmentów to z jednego obozu, to z drugiego...
Ograniczenie intelektualne Orków nadrabiają tężyzną (nic odkrywczego) i w związku z tym pojawia się kilka śmiesznych epizodów (wyposażenie żywej rakiety w spadochron), ale ogólnie Zielonoskórzy są antypatyczni, a jedyna rasa (biała oczywiście) ludzka jest dotknięta Bożym Palcem.

Przepraszam, ale w pewnym momencie miałem dość mesjanizmu, kreowanego trochę sztuczni ei na siłę,  trochę też mam dość tej manii nacjonalistycznej, promowanej w Polsce obecnie. Szkoda, ze niektórzy pisarze - nie partykularnie autor- dali się wciągnąć w przepychankę w jedną lub drugą stronę (oczywiście w szczególności gdy dzielą się swoimi poglądami, które są opozycyjne w stosunku do moich, choć to dość łatwe, to akurat w obecnej sytuacji politycznej, jest bardzo drażniące).


środa, 1 marca 2017

Magdalena Witkiewicz - Pracownia dobrych myśli

To jest idealna książka na ten czas. Taka z jednej strony nie za dużo wymagająca, a z drugiej dająca nadzieję na zmiany, pozytywne. Kobiety zmęczone po zimie potrzebują takich lektur, może ciut mniej ambitnych, ale jakże przyjemnych w odbiorze. Takich pozytywnych i niosących radość. I jak to bywa czasem u autorki również jakąś dozę humoru.
W pewnej kamienicy w pewnym Miasteczku spotykają się bohaterowie po przejściach, z których każdy marzy o szczęściu i o uporządkowaniu swojego życia. Każde z nich czeka na zmianę. Motorem tych zmian okazuje się otwarcie przez jednego z bohaterów Floriana kwiaciarni. 
Inni mieszkańcy kamienicy przy ulicy Przytulnej będą go wspierać po cichu licząc na przełom także i w swoim życiu. Przy okazji, przy sporej pomocy nalewki malinowej jednej z mieszkanek wychodzą na jaw skrywane tajemnice z przeszłości - wielkie i nieszczęśliwe miłości, odwołane śluby i nieszczęśliwe zakochania. Każde z bohaterów jest na swój sposób charakterystyczne i barwne, bo tworzy barwny kalejdoskop całości, powodując, ze w zasadzie do każdego z nich czytelnik czuje sympatię. Moją zdecydowaną faworytką jest oczywiście pani Wiesia, osiemdziesięcioletnia kobieta odkrywająca tajniki internetu... 
Nie będę zdradzać więcej, nie chcąc psuć przyjemności z lektury. 
Lekka powieść, momentami z dobrym humorem, ciekawymi postaciami gwarantujące mile spędzony wieczór. Polecam, niezobowiązująco :)




Szczęście można uszyć z kawałków, jak patchwork, wtedy stworzą nowy wzór.
Ale trzeba o tym wiedzieć.

Mała przytulna pracownia, w której oknach zawsze stoją kwiaty, to miejsce pełne czarów. Można tam przymierzyć szczęście, przynajmniej tak brzmi jej slogan reklamowy. To tutaj, na ulicy Przytulnej 26, Pelagia, krawcowa, prowadziła przed wieloma laty pracownię krawiecką. Po jej śmierci to właśnie tu jej wnuk, Florian, postanowił otworzyć kwiaciarnię. Miejsce to dzieli z matką, Grażyną, ekscentryczną artystką. Otaczają ich przypadkowi ludzie, którzy z czasem stają się przyjaciółmi. Wielu z nich układa swoje życie na nowo.
Siła tkwiąca w rodzinie, babce, matce i wnuku jest bardzo duża. Każde z nich ma w sobie pierwiastek dobrych myśli, każde z nich ma piękną moc, by obdarowywać nimi innych.
Pomimo tego, że Pelagia dawno temu odeszła, w przytulnej pracowni nadal zszywane są ludzkie losy. Tworzą wspaniały patchwork, nową całość, z pozornie niepasujących do siebie kawałków, tkanych nicią dobrych myśli.
To powieść o przyjaźni, miłości i o dobrej energii, dzięki której da się załatać każdą dziurę, każdy smutek, każdy poplątany los.