czwartek, 27 października 2016

Katarzyna Kołczewska - Idealne życie

Wzorowa rodzina. Doskonała praca. Wydarzenia, których nie można wytłumaczyć.

Elżbieta, dyrektorka firmy farmaceutycznej, zaskakuje wszystkich. Mąż, rodzina, współpracownicy – nikt nie może pojąć, dlaczego to zrobiła. Miała przecież wszystko – świetną pracę, piękny dom, kochającego męża, idealne dzieci. 

Ewa jest niezamożną, sfrustrowaną nauczycielką z Sandomierza. Długo nie może otrząsnąć się z szoku po czynie siostry. Ale przede wszystkim nie może zrozumieć, co pchnęło Elżbietę do tej niewytłumaczalnej decyzji. A może nie była to wcale jej decyzja? 

Wie, że musi pojechać do Warszawy. Musi dowiedzieć się, co, tak naprawdę, działo się w życiu Elżbiety. Czy prowadziła faktycznie idealne życie?
Wciągająca, zaskakująca opowieść o życiu kobiety, której nikt nie znał naprawdę.

Ich dwie siostry bliźniaczki, wydawałoby się znające się najlepiej i wiedzące o sobie wszystko. Jedna z nich to typowa kobieta sukcesu, modna kobieta, która osiągnęła w życiu wszystko - ma kierownicze stanowisko, pieniądze, męża, trzy domy, super auta i syna na studiach w Londynie...
Jej siostra Ewa to wydawałoby się kobieta, której życie nie do końca się udało, mieszka na prowincji, z trójką dzieci, nie robi kariery ani nie realizuje się zawodowo...pieniądze- zazwyczaj ich nie ma, no bo jak przy trójce dzieci, w tym jednym studiującym?

Pewnego dnia Elżbieta popełnia samobójstwo, wyskakuje przez okno biurowca, w którym pracuje, niemal wprost pod nogi swojego szefa...
Pogrążona w smutku siostra decyduje się za wszelką cenę sprawdzić, co tak naprawdę się wydarzyło i co popchnęło - dosłownie i w przenośni - Elżbietę do takiego czynu.
Wyrusza do Warszawy...
To, co tam odkrywa uwiadamia jej dwie rzeczy - że nie znała swojej siostry i że obie oddaliły się od siebie, a idealne życie siostry bliźniaczki takie idealne wcale nie było.

Autorka miała super pomysł na książkę, taki dość nieszablonowy i niespotykany w powieściach dla kobiet. Skłaniajacy czytelnika do de facto dwóch refleksji i odpowiedzi na pytanie - czy zawsze trawnik u sąsiada jest bardziej zielony i czy w pogoni za życiem nie zgubiłem po drodze tego, co najważniejsze - czasu dla własnej rodziny?

Bardzo aktualna, prawdziwa powieść z wieloma fajnymi bohaterami. Do tych najlepiej wykreowanych postaci moim zdaniem należą policjanci prowadzący śledztwo. Cała reszta niestety pozostawia trochę do życzenia, bo sprawia wrażenie chyba nie do końca dopracowanej, momentami nawet naciąganej, a szkoda, bo gdyby to naprawę dopracować byłoby znakomicie, tak jest po prostu dobrze.


środa, 26 października 2016

Sabina Waszut - Bar na starym osiedlu

Ola Kies w ciągu jednego, pechowego tygodnia traci pracę i rozstaje się z partnerem. Te wydarzenia sprawiają, że postanawia przyjąć niespodziewany spadek po zmarłej, dawno niewidzianej babce.

Ola przeprowadza się z Warszawy na Śląsk, do Chorzowa. Ma przed sobą trudne zadanie. Musi zaaklimatyzować się w miejscu, z którego uciekły wraz z matką ponad dwadzieścia lat temu, otworzyć na powrót osiedlowy bar babci, a co najważniejsze zmierzyć się z przeszłością.

Nic nie jest proste.

Mała społeczność starego śląskiego osiedla, podchodzi nieufnie do nowej właścicielki baru. Ola musi się wiele nauczyć, nie tylko o śląskiej kuchni i gustach swoich klientów. Musi na nowo poznać Śląsk, inny niż ten, z którego wyjechała. 

W barze na Starym Osiedlu spotykają się różni ludzie. Ola poznaje ich problemy. Staje się częścią ich codzienności.  
Powrót na Śląsk sprawia, że odżywają wspomnienia o ojcu, który przez wiele lat był nieobecny w życiu Oli. Kobieta postanawia go odszukać. Liczy, że uporządkowanie przeszłości pomoże jej poukładać przyszłość. Perypetie związane z prowadzeniem baru i poszukiwaniem ojca przeplatane są opowieściami o Śląsku. Kolorowym i różnorodnym, tym współczesnym i tym z dziecięcych lat Oli.


Bardzo lubię twórczość autorki, z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po jej najnowszą powieść. Byłam ciekawa, jak współcześnie przywita na Górny Śląsk. W poprzednich powieściach Sabiny Waszut poznałam go z perspektywy historycznej (recenzja), tym razem czekał na mnie Śląsk nowoczesny... Jednak czy na pewno?

Ola To bohaterka, jakich wile, kobieta niezależna, nowoczesna, w pewien sposób odcięta od przeszłości (bo się jej boi?), pewna siebie ze ściśle określonym planem na przyszłość. Okazuje się jednak, ze jej plany nagle biora wniwecz, a to, co pewne i trwałe okazuje się złudzeniem - stabilna praca to przeszłość, trwały związek okazuje się być tylko oczekiwaniem, a nie rzeczywistością...

W tym samym czasie Ola dostaje spadek po zmarłej babce, której nie widziała od czasów dzieciństwa. Z braku innych zajęć postanawia pojechać na Śląsk... Co tam znajdzie i czy zostanie na dłużej? Nie będę zdradzać szczegółów :)

Książka jest super opowieścią o normalności, wspomnieniach, oczekiwaniach, planach i rozczarowaniach. Tak po prostu o życiu każdej z nas. Powieść o sprawach trudnych - przeszłości-  z którą często trzeba się zmierzyć, tak jak zrobiła to główna bohaterka i z która to trzeba sobie poradzić. Jakoś. Jak to udało się Oli? Musicie same się przekonać. Może powieść nie jest nagromadzeniem fajerwerków, zaskoczeń i barwnych bohaterów...Ale czy to konieczność? Takich mamy wszakże pod dostatkiem - wystarczy włączyć telewizor. Tutaj jest spokojnie, w pewien sposób miło i rodzinnie, a w barze Oli na pewno znajdziemy kluski i modrą kapustę... Zapraszam!

piątek, 21 października 2016

Jan Kaczkowski, Piotr Żyłka - Życie na pełnej petardzie czyli wiara, polędwica i miłość

Książka nagrodzona tytułem Książki Roku 2015 lubimyczytać.pl w kategorii Autobiografia, biografia, wspomnienia.



Jeden z najbardziej lubianych polskich księży w rozmowie życia.

Ceniony za swój autentyzm, odwagę i szczerość. Podziwiany zarówno przez katolików, jak i niewierzących. Sam o sobie mówi, że jest onkocelebrytą, czyli człowiekiem znanym głównie z tego, że ma raka. Zanim się o tym dowiedział, wybudował hospicjum w Pucku.

W szkole nie chodził na religię. Gdy już zyskał pewność do swojego powołania - odrzucili go jezuici (Niech żałują!). Kłopoty ze wzrokiem prawie uniemożliwiły mu święcenia (- A pieniądze widzi?; - Widzi!; -To święcić!)

W inspirującej rozmowie z Piotrem Żyłką ks. Jan zdradza źródła swojej niesamowitej energii i nieskończonych pokładów optymizmu. O swoim życiu i polskim Kościele mówi z odwagą i dystansem osoby, która pokonała własny strach. Wzruszające do łez świadectwo człowieka, który wie, że być może nie zostało mu wiele czasu.


Pamiętam moje pierwsze "spotkanie" z ks. Janem - to był wywiad w jednym z kobiecych miesięczników. Wrażenie, jakie na mnie wywarł pamiętam do dziś, wielokrotnie do niego wracałam oczarowana prawą, jaką potrafił przekazać na zaledwie trzech czy czterech stornach wywiadu.

Kiedy trafiła do mnie książka - wywiad byłam bardzo ciekawa, czy wrażenie z pierwszego czytelniczego spotkania się powtórzy. Okazało się, że było jeszcze lepiej, bo przyjemność czytania, dodatkowo rozsądnie dawkowana, starczyła mi na kilka dni. 
Ciężko książkę oceniać nie przez pryzmat jej poniekąd głównego bohatera, bo cokolwiek nie powiedziałoby się o niej będzie jednocześnie w jakiś tam sposób ocena księdza Jana. 
To, co uderza przede wszystkim to jego prawdziwość i normalnośc, brak rozdźwięku pomiędzy sacrum i profanum, brak wywyższania siebie i przekaz, który niosą jego słowa.
Często wytykany jako buntownik nie boi mówić się o sprawach trudnych, wytyka błędy polskich księży, krytykuje hierarchów, jednocześnie żyjąc i pracując, tak, jakby się oczekiwało od ludzi jego stanu. Wiele zdań, myśli i stwierdzeń można czytać parokrotnie, wracać do nich i mieć nadzieję, ze w tym tak specyficznym środowisku jest więcej takich osób, jak ksiądz Jan.

Myślę, ze zderzenie osoby księdza Jana chociażby z pokazywanym ostatnio wielokrotnie w mediach społecznościowych zdjęciem :



dają na to niestety nikłą nadzieję, utwierdzając przeciwników w przekonaniu, że polski kościół niestety bardzo się zagubił. dlatego ten wywiad okazuje się być tym cenniejszy, bo odziera życie kapłana z blichtru, pokazuje jego ciemne strony, boli momentami prawdą. Jestem pod ogromnym wrażeniem postaci, książki... w głowie wiele myśli i stwierdzeń utkwiło, zafrapowało i każe wracać do lektury co jakiś czas. Dla równowagi.

Festiwal Conrada w Krakowie



 Już za kilka dni startuje Festiwal Conrada, jeden z najważniejszych festiwali literackich w Europie. Hasłem przewodnim tegorocznej, 8. edycji, jest intensywność. Zarówno w pasji do literatury, jak i różnorodnym zaangażowaniu w kulturę. Udowadnia to pełny program festiwalu.

Niemal stu gości z Polski i z zagranicy, ponad osiemdziesiąt spotkań, dyskusji, pasm filmowych i warsztatów. Od 24 października Kraków stanie się na tydzień europejską stolicą literatury. Każdy dzień skupiony będzie wokół innego oblicza Intensywności: Języków, Wiary-niewiary, Emocji, Krajobrazów, Napięć, Zmysłów i Map. „8 edycja Festiwalu Conrada różni się od poprzednich tym, że rezygnujemy z głównego tematu, w zamian zaś kładziemy nacisk na postawę” – tłumaczy Michał Paweł Markowski, Dyrektor Artystyczny Festiwalu.

Do Pałacu Czeczotki, nowego centrum tegorocznej edycji festiwalu, zawitają gwiazdy literatury z całego świata. Będą to Michael Cunningham, autor słynnych „Godzin”, Australijczyk Richard Flanagan, którego „Księga ryb Williama Goulda” zyskała już status powieści kultowej, czy najmłodsza laureatka nagrody Bookera, nowozelandzka pisarka Eleanor Catton. Kraków odwiedzi też Samar Yazbek, pisarka, która w „Przeprawie. Moja podróż do pękniętego serca Syrii” wróciła do ojczyzny, by opisać kraj pochłonięty konfliktem.

Na festiwalu nie zabraknie kontekstu środkowoeuropejskiego. Ze zbiorem opowiadań „Oskubana papuga Rebego” zawita do Krakowa Géza Röhrig, odtwórca głównej roli w filmie „Syn Szawła”, węgierski chasyd i undergroundowy rockman. W dniu, który przebiegnie pod znakiem pytań o Krajobrazy, uwaga zostanie skupiona również na prozie ukraińskiej, zwłaszcza w jej młodszym wydaniu. A jeśli Europa Środkowa, to oczywiście i Polska. Na festiwalu spotkać będzie można cały przekrój przedstawicieli polskiej sceny literackiej – od Andrzeja Ledera, który dokonał analitycznej wiwiseksji na polskiej klasie średniej, przez laureata nagrody im. A Woyciechowskiego, dziennikarza Pawła Reszkę, po literacką gwiazdę, Szczepana Twardocha, który w swojej twórczości konsekwentnie przygląda się polskiej tożsamości i Polsce z pierwszej połowy XX wieku.
W czasie Festiwalu Conrada po raz drugi zostanie wręczona Nagroda Conrada, pomyślana jako wsparcie dla młodych twórców. Formuła konkursu jest otwarta. Nominowanych wyłania kapituła konkursowa, lecz o wyniku zadecydują czytelnicy, oddając głos na stronie internetowej. Docenieni zostali Marek Adamik za „Sens nonsensu”, Magdalena Kicińska i jej „Pani Stefa”, Żanna Słoniowska za powieść „Dom z witrażem”, Tomasz Wiśniewski, autor „O pochodzeniu łajdaków, czyli opowieści z metra” oraz Weronika Murek, autorka głośnego debiutu, który znalazł się w finale Nike, zbioru opowiadań „Uprawa roślin południowych metodą Miczurina”.

Festiwal Conrada, już po raz ósmy organizowany przez Miasto Kraków, Krakowskie Biuro Festiwalowe oraz Fundację Tygodnika Powszechnego, jako jedyny w Europie znalazł się w światowej czołówce najważniejszych festiwali literatury według prestiżowego The London Book Fair International Excellence Awards 2016. Jak co roku towarzyszyć mu będą Międzynarodowe Targi Książki w Krakowie. Od 24 października Kraków stanie się międzynarodowym centrum literackich spotkań.

Festiwal Conrada, 24-30 października, Kraków, www.conradfestival.pl

Wybieracie się?

poniedziałek, 17 października 2016

Magdalena Parys - Biała Rika

Nie krzyczała, kiedy rodziła syna. Nie mogło jej się wyrwać żadne niemieckie słowo. Nie w 1945 roku, nie wśród Polaków wracających z przymusowych robót.

Kilkadziesiąt lat później rodzinne sekrety nie dają spokoju dorastającej Dagmarze. Skąd wziął się ten dziwny akcent w mowie jej babci? Dlaczego co roku staruszka odwiedza pewien kościół? Czy naprawdę nigdy nie spotkała się z siostrą bliźniaczką, choć ta ciągle przysyła jej paczki?

Dziewczyna wie, że nie wykradnie babce wszystkich tajemnic. Ale kiedy powoli zaczyna odkrywać przeszłość, odżywają wspomnienia, do których Rika nigdy nie odważyła się powrócić.

Czy dziedziczymy los po naszych przodkach?
Czy prawdą jest to, co się rzeczywiście zdarzyło, czy to, co zapamiętaliśmy?

Oparta na prawdziwych wydarzeniach opowieść o namiętności, grzechu, rozłące i pamięci.
I o ludziach, którzy nigdzie nie przynależą, bo zbyt często wyjeżdżali na zawsze – i zbyt wiele musieli zapomnieć.


Bardzo byłam ciekawa tej historii, bo lubię takie opowieści umiejscowione w trudnej historii dwóch narodów. Czytałam ich całkiem sporo i raczej trudno będzie mnie zaskoczyć czymś nowym. 
Miałam spore oczekiwania jeżeli chodzi o "Białą Rikę". Muszę przyanać, że mimo, że nowatorka w formie - o czym za chwilę- to jednak bardzo mnie rozczarowała. Spodziewałam się tajemnicy, trudnej historii rodzinnej, otrzymałam zlepek wspomnień z różnych okresów życia narratorki - głównej bohaterki, które nijak nie tworzyły całości. Miałam wrażenie totalnego chaosu, braku ciągłości,a wtrącenia typu- o tym póżniej opowiem- po kilku rozdziałach zaczęły mnie po prostu irytować. Sama historia zbudowana ze zlepku wspomnień miała ogromny potencjał - dużo niewiadomych, wiele ciekawych wątków - m.in. ucieczka do Niemiec w czasach komunistycznych, czy życie Niemki w Polsce po 1945 r. - to jednak poprzez nagromadzenie wielu nic niewnoszących historii - stały się tylko mało znaczącymi epizodami na tle nudnej całości. Przeczytałam historię do końca licząc na to, że w końcu coś się wydarzy. niestety tak się nie stało, a całość wypadła nudno i nieciekawie.
Jedynym novum dla mnie była - oprócz tego, że zaburzona chronologicznie - narracja z elementami wtraceń "po latach", których to autorami byli zarówno bohaterowie opowiesci, jak i redaktorka książki.

Moja ocena 5,5/10

piątek, 14 października 2016

Małgorzata Gutowska - Adamczyk - Fortuna i namiętności Zemsta

Sytuacja polityczna w Polsce coraz bardziej się komplikuje. Do kraju wkracza armia rosyjska, a zwolennicy Augusta III i Stanisława Leszczyńskiego dzielą się na wrogie obozy. Nie pozostaje to bez wpływu na zwykłych ludzi, którzy tracą nie tylko majątki, lecz przede wszystkim bliskich zaangażowanych w działania zbrojne. 
Zofia z lękiem przyjmuje do wiadomości decyzję ukochanego o przyłączeniu się do walki. Tym bardziej, że zagrożeniem okazuje się nie tylko wróg, lecz także skłonna do intryg rywalka… Czy skromnej młodej wdowie uda się z nią wreszcie wygrać?
I czy klątwa "czarownicy" wypełni się do końca?

Fascynujące bohaterki, pełna namiętności fabuła, szybkie tempo, częste zwroty akcji – tej serii nie można przegapić!






Chciałaś kiedyś chociaż przez moment być waćpanną, białogłową...jedną z bohaterek Sienkiewiczowskiej trylogii? To jest książka, która gwarantuje ci przeniesienie się w czasie i spędzenie kilku godzin właśnie w klimacie iście znanym nam z trylogii.

To, co mnie urzekło przede wszystkim to bardzo barwnie i ciekawie ukazane tło historyczne, co nie jest niestety tak powszechne. Rzeczpospolita Polska szlachecka ukazana jest na tle wielkich zmian i politycznej walki o tron pomiędzy Augustem III a Stanisławem Leszczyńskim. Zakulisowe rozgrywki, walka o wpływy, przysięgi na wierność królowi  są opisane tak, że czyta się to niczym barwną powieść obyczajową, którą de facto jest ;)

Z drugiej strony takie nagromadzenie faktów i detali historycznych nie zawsze gwarantuje udaną akcję i zainteresowanie czytelnika, tutaj się udało i to w sposób wyjątkowo przystępny. Dbałość o detale, język z epoki gwarantują doskonałe dopełnienie całości.

O ile tom 1.szy czytało mi się momentami ciężko, o tyle ten wydaje się być dużo przystępniejszy w odbiorze. Barwni bohaterowie, dopracowanie szczegółów, ciekawy wątek historyczno-polityczny - czego chcieć więcej? Gwarancja dobrej rozrywki na wieczór. Polecam oceniając na 8,5/10







poniedziałek, 10 października 2016

Katarzyna Bonda Lampiony

Muszę przynać, że Katarzyna Bonda nie jest moją ulubioną polską autorką kryminałów. Owszem mam dla niej ogrony podziw i szasunek - przede wszystkim za dopracowanie szczegółów jej powieści, nawet w najdrobniejszych rzeczach, to jednak autorce nie udało się jeszcze mnie aż tak zachwycić, zebym dołączyła do fan klubu.

Z ogromnym zainteresowaniem sięgnęłam po najnowszą powieść - "Lampiony", która swoją premię miała całkiem niedawno. Jeżeli o premierze mowa to muszę przyznać, że jej rozmach mnie zaskoczył. Owszem wiedziałam, ze Katarzyna Bonda dokonała ogromnego wysiłku. którego celem była promocja jej twórczosci, to tym razem pokuszono się o coś nietypowego:



Po raz pierwszy premiera książki zyskała tak spektakularną oprawę. „Lampiony” Katarzyny Bondy, najbardziej oczekiwana powieść tej jesieni, zadebiutowała w LAMPIONY POP UP STORE by Empik, księgarni z dziesięcioma tysiącami egzemplarzy tylko jednego tytułu.


Wideorelacja z wydarzenia:
https://www.youtube.com/watch?v=DJoUZML_zWY  


Tego dnia sprzedawano więcej niż jedną książkę na minutę. Katarzyna Bonda podpisała ponad pół tysiąca egzemplarzy powieści. W przeddzień oficjalnej premiery najnowszej powieści Bondy, 27 września, półki jednego z warszawskich Empików zostały po brzegi wypełnione tylko jednym tytułem – „Lampionami”. Punktualnie o 10.00 w obecności autorki i jej fanów oficjalnie otwarto LAMPIONY POP UP STORE by Empik. Kolejki po kryminał oraz autograf pisarki ustawiały się pomiędzy półkami do późnych godzin wieczornych. 



Jeżeli chodzi o samą akcję, tym razem autorka propnuje nam następującą historię:

Trzecia z serii czterech książek o utalentowanej profilerce Saszy Załuskiej. Kolejne portrety psychologiczne zbrodniarzy krok po kroku prowadzą ją do odkrycia mrocznej tajemnicy z własnej przeszłości.

Hipnotyzująca Łódź, tajemnicze miasto, które nikomu, kto choć raz się w nim znalazł, nie da już o sobie zapomnieć. I Sasza Załuska, która będzie musiała stawić czoła szalonemu podpalaczowi.


Dla mnie to przede wszystkim powieść o moim mieście... Łodzi tak innej, niż ta znana mi na codzień. Powieść ukazująca miasto z całkeim innej perspektywy, przez nie jej mieszkańca. Niby to oczywiste, że taki ogląd będzie zupełnie inny, to jednak byłam naprawdę zaskoczona wizją przedstawioną przez Bondę. Nie, ze jest ona gorsza, czy lepsza niż moja. jest po prostu inna i zaskaująca, pod każdym względem. Miejsca dobrze mi znane zyskały swoję historię, pewne tajemnice zostały odkryte, a pewne miejsca zyskały całkiem nowy wymiar.

To, co przede wszytkim wybija się w tej powieści to ogrom pracy, którą autorka wykonała, żeby obraz i historia była tak pełna i kompletna. Już od samego początku wiadomo, ze wątków, historii i bohaterów będzie całe mnóstwo - z resztą Pani Katarzyna zdążyła do tego przyzwyczaić swoich czytelników. Potem, jak wiadomo, wszystkie elementy układanki znajdą się oczywiście na swoim miejscu i wiadomo, że nikt w powiesci nie pojawia się po nic, każdy od samego początku ma przypisaną rolę do zagrania... 
Z drugiej strony to nagromadzenie wątków i ich urywkowa czesto prezentacja, żonglowanie nimi i przerzucanie się z jednego na drugi mnie trochę zmęczyło. Owszem czytelniczo to wyzwanie, bo daje jakąś tam intelektualną satysfakcję, to jednak dla mnie tym razem było tego wszystkiego aż nazbyt. 

Trudno również przedstawić chociaż w skrócie fabułę nie zdradzajac zbyt wiele - powiem tyle, że autorka proponuje czytelnikowi zarówno fanatyków religijnych - islamistów, jak i pana trudniącego się striptizem, z jedej strony mamy hotel Andels- najlepszy hotel w Łodzi, z drugiej meneli i pijaków koczujacych w opuszczonych kamienicach, autorka dorzuca jeszcze genialną fałszerkę, gwałt i dresiarzy...

Dla mnie to chyba najlepsza powieść z serii. Polecam nie tylko mieszkańcom Łodzi ;)

środa, 5 października 2016

Hmm... Jak to napisał pan Ćwiek - czyli czemu nie Piekara

Przykro mi się zrobiło... Widać nie każdy ma talent do pisania i doboru słów...

Ja rozumiem, że każdy może mieć inne poglądy i chwała temu. Jednak rzucać takim tekstem publicznie...

http://www.kawerna.pl/aktualnosci/z-polski/item/14541-jacek-piekara-ukazuje-paskudne-oblicze.html
A.

Ann Leckie - Zabójczy Miecz

Jestem pod wrażeniem, jak bardzo wpłynęła na mnie ta powieść... Podobała mi się do tego stopnia, że (tu wyznanie bardzo osobiste) Ann Leckie należy do tego nielicznego grona pisarzy, których nazwisko zapamiętałem - mam trudności ze spamiętaniem nazwisk ;)

Pierwsza część - "Zabójcza Sprawiedliwość" (recenzja dostępna tutaj) była oczywiście znacznie lepsza (ciekawsza idea walki serwitora o życie / istnienie, elementy survivalowe, głębsza intryga), ale nie znaczy to, że nie warto wspominać o Mieczu. 
Tu było łatwiej, mamy już gotowy świat, czytelnik wie na czym stoi, a kwestia problemów sztucznej inteligencji schodzi na nieco dalszy plan.
Od początku wiemy kim jest główna bohaterka i wiemy, że ma nieco lepsze zdolności niż inni ludzie. Jest szybsza, łatwiej się komunikuje z innymi AI i ma oczywiście lepszy kontakt z nimi, łatwiej jej jest czytać między wierszami, analizować sytuację itp... Taki, może nie nadczłowiek, ale człowiek plus.

Bardzo przyjemnie było powrócić do świata wykreowanego przez panią Leckie. Lubię klasyczne heroic fantasy, gdzie bohaterem jest osoba o specjalnych możliwościach i nawet jeśli nie jest jej łatwo dotrzeć do końcowego zwycięstwa nad wszelkim złem, to i tak wiemy, że koniec taki będzie. Może tutaj nie mamy klasyki tego gatunku, ale jego elementy sprawiają, że powieść sprawia przyjemność jak świeża chałka z masełkiem i kubkiem kakao w niedzielny poranek.

Pewnie pisałem już o tym przy pierwszej części, ale wspomnę i tutaj - większość bohaterów ma zadeklarowaną żeńską płeć, a gatunki dwupłciowe (lub wielo) sprawiają problem w rozróżnieniu płci i odpowiedniej odmiany czy doborze słów (czy ona to dziadek?). Zakrawa to na skrajną odmianę feminizmu, gdyby nie to, że nie można w żaden sposób znaleźć elementów, które dotyczyłyby tej tematyki i walki kobiet z opresującymi ich mężczyznami. Po prostu świat jest z definicji kobiecy, a nieznana forma męska ani nie zagraża nikomu,niczemu, ani nie jest na tyle interesująca by się nią szczegółowo zajmować. Ot świat taki. Nawet męskiego czytelnika (czyt. mnie) ani nie dziwi, ani nie razi, powaga jaką przywiązuje się do serwisów do herbaty...
Moja ocena 7,5/10

Trzyma w napięciu, oszałamia tempem akcji i zaskakuje pomysłami. Taki właśnie jest ,,Zabójczy miecz”, kontynuacja obsypanej nagrodami ,,Zabójczej sprawiedliwości”. Drugi tom cyklu ,,Imperium Radch” udowadnia, że sukces debiutanckiej powieści Ann Leckie był w pełni zasłużony. Premiera ,,Zabójczej sprawiedliwości” już 17 sierpnia. 

Althoek to odległy układ planetarny, który został podbity 600 lat temu. Dzisiaj wszyscy jego mieszkańcy są już w pełni zasymilowani, a przynajmniej powinni tacy być. Jednak nie wszystko funkcjonuje tak dobrze, jakby się mogło wydawać. Stare podziały nadal istnieją i są bardzo kłopotliwe. Sytuację komplikuje fakt, że na niepokojące nastroje na planecie zwraca uwagę obcy – Presger. Nikt jednak nie jest w stanie przewidzieć jego zamiarów. 

Władająca Imperium Radch Anaander Mianaai mianuje Breq kapitanem Floty, oddaje pod jej komendę potężny okręt i poleca strzec Athoek. W trakcie trudnej i niebezpiecznej misji Breq ledwo uchodzi z życiem z zamachu, a także musi stawić czoło innym serwitorom, realizującym zagadkowe plany bezwzględnej władczyni.

,,Zabójczy miecz” to doskonałe połączenie elementów klasycznej powieści SF, space opery, powieści przygodowej i thrillera militarnego. Ann Leckie dostarcza ekscytujących doznań i jednocześnie rzuca czytelnikom poważne wyzwania intelektualne. W drugiej części autorka więcej uwagi poświęca rozważaniom nad władzą, tożsamością i moralnością, podejmuje też tematy związane z prawami człowieka i kolonizacją. 


wtorek, 4 października 2016

Karolina Wilczyńska - Jeszcze raz, Nataszo

Natasza miała wszystko: kochającego męża, piękny dom, spektakularną karierę i własną agencję reklamową. Życie Nataszy wielu osobom mogłoby wydać się perfekcyjne i takie właśnie było… Do czasu. 

"Jeszcze raz, Nataszo" to opowieść o kobiecie, która kochała zbyt mocno. Swojego odbicia i akceptacji szukała w oczach ukochanego. Teraz musi iść przez życie sama. Czy odnajdzie utracone szczęście i spokój?

To kojąca książka, która rozgrzeje serce każdej kobiety. Tytuły kolejnych rozdziałów tworzą swoisty dekalog, który powinna znać każda kobieta. Nie będziesz mogła jej odłożyć. Będziesz chciała jeszcze, jeszcze. 






Myślę, że w kontekście tego, co aktualnie dzieje się na ulicach polskich miast i miasteczek lektura tej książki jest wręcz idealnie wpasowana. Jest to bowiem opowieść o kobiecej sile i wytrwałości, która nieodmiennie pozwala nam zaczynać od początku w wielu dziedzinach życia i na wielu jego etapach.

Natasza to rozwódka,której życie poznajemy w przełomowym dla niej momencie, po 18 lat małżeństwa zostawia ją mąż. Odchodzi do młodszej, z którą spodziewa się dziecka. Wydaje ci się, że to największy dramat bohaterki? Otóż muszę ci obiecać, że historia Nataszy, jej swoiste rozliczenie z przeszłością jeszcze cię zaskoczy. Nasza bohaterka przeglądając swoje zdjęcia z przeszłości pokaże ci swoje życie, które trudno nazwać sielanką. 

Z każdej, nawet najtrudniejszej sytuacji nasza bohaterka podnosi się, może nie z uśmiechem na ustach, ale jednak walczy...czasem ta walka okazuje się być nierówna i Natasza skazana jest na kolejna porażkę. To jednak walczy dalej.

Brawo należałoby powiedzieć na koniec. Brawo ty czytelniczko, bo przecież podobnie jak Natasza masz w sobie siłę, by walczyć o siebie i swoje szczęście. 

poniedziałek, 3 października 2016

Katarzyna Batko - Słony wiatr

Marike mieszka w pobliżu małej, rybackiej wioski, odrzucona przez miejscową społeczność, podobnie jak kiedyś jej matka. Od dziecka czuje się związana z morzem i często samotnie wędruje po dzikich plażach. Pewnego dnia, na jednej z nich, znajduje rannego rozbitka. Zabiera go do domu i opatruje rany. To zdarzenie zmieni jej dotychczasowe życie i zdeterminuje przyszłość. Kim jest Marike? Kim jest człowiek znaleziony na brzegu morza? Sięgnij po „Słony wiatr”, poznasz odpowiedzi…











Pamiętasz bajkę z dzieciństwa o małej syrence Ariel?
Zastanawiałaś się jak to jest żyć jak syrena?Czym różni się ich życie od naszego życia?
Dzięki Marike będziesz miała szansę się przekonać.

Samotna dziewczyna, bez rodziny, przyjaciół, mieszkająca na uboczu, walcząca z przeciwnościami losu i innymi ludźmi oskarżającymi ją o czary znajduje na brzegu morza mężczyznę. Skąd się wziął i jaką rolę odegra w życiu Marike?Czy uda mu się sprawić, że ta samotna kobieta będzie szczęśliwa? Kim on tak naprawdę jest...?

Muszę przyznać, że pomysł sam w sobie jest ciekawy, trochę bajkowy, ciut taki typowo babski, ale przez to taki troszkę inny niż standardowe powieści obyczajowe. Niestety wraz z rozwojem akcji, która wraz z tajemnicą odkrywaną przez znalezionego na plaży rozbitka, miała szansę przerodzić się w niezwykłą bajkową opowieść okazała się być jednak typowym romansem o mało skomplikowanej fabule. Niestety nawet osadzenie miejsca akcji w podwodnej toni nie sprawiło, że książka okazała się historią wybitną. O wszystkim, co wydarzyło się później miałam wrażenie już czytałam wielokrotnie. Nic mnie nie zaskoczyło. 
Szkoda, że historia nawet jak na baśń okazała się sztampowa.